Ukraina pozwala niebezpiecznym przeprawom przez Dniepr uciec przed rosyjską okupacją

Komentarz

Chersoń, Ukraina — W ciągu ostatnich kilku tygodni dziesiątki osób dzwoniło do Dmytra Fomina, błagając go, by przeprowadził ich przez Dniepr.

Fomin, 54-letni właściciel motorówki i nieoficjalny żeglarz, desperacko próbował pomóc Ukraińcom w ucieczce z okupowanego przez Rosję wschodniego wybrzeża. Główne skróty zostały zniszczone.

Odwołania napłynęły od krewnych, którzy byli w separacji od miesięcy, starszych rodziców, którzy mieli nadzieję na ponowne połączenie się z rodzinami, oraz kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży, która próbowała dostać się do szpitala, aby urodzić dziecko: ci, którzy przybyli z miasta, które mogło bez nich widzieć, byli chwili namysłu nad rzeką, która stała się linią frontu zaciekłej bitwy.

W sobotę, ponad trzy tygodnie po odzyskaniu przez Ukrainę kontroli nad miastem, ukraińskie władze ogłosiły zniesienie zakazu przekraczania rzeki, zachęcając mieszkańców okupowanego wschodniego brzegu do ucieczki do Chersonia bez względu na niebezpieczeństwo, co może być oznaką, że ofensywa może być kontynuowana na wschód. Ale przejście w przeciwnym kierunku, ratowanie lub ratowanie osieroconych, jest przeszkodą.

Niektórzy zaakceptowali szansę ucieczki. Wielu nie ma jak przeprawić się na drugą stronę, a ci po ukraińskiej stronie rzeki – w tym kierowcy motorówek, tacy jak Fomin – nie mają jak pomóc. Ci, którzy odważą się podróżować, są narażeni na wielkie niebezpieczeństwo: 65-letnia kobieta, która próbowała przeprawić się łodzią przez rzekę z mężem, została zastrzelona w niedzielę, zgodnie z oświadczeniem wydanym przez radę miasta Chersoniu. Jej mąż przeżył. Lokalne władze nie odpowiedziały natychmiast na prośby o więcej informacji i nie poinformowały, czy strzelały siły rosyjskie lub ukraińskie.

„Chłopaki, wsiądę na łódź i popłynę do was” – powiedział Fomin komuś przez telefon w niedzielę, stojąc nad rzeką w pobliżu miasta Chersoniu. Ale „teraz to nie jest możliwe”.

READ  Dow stracił 300 punktów po dużym rajdzie wcześniej tego dnia

Nawet po ogłoszeniu, że zostanie dopuszczony przepływ na zachód, w niedzielę na Dnieprze nie było łodzi.

Rzecznik władz regionalnych powiedział, że władze podjęły decyzję po otrzymaniu wniosków od Ukraińców mieszkających na wschodnim brzegu rzeki. Urzędnicy powiedzieli mieszkańcom Chersoniu, że będą mogli wejść do miasta w jednym punkcie, terminalu promowym.

„Czekamy na każdego, kto ma możliwość i chce wrócić na terytorium kontrolowane przez Ukrainę!” Wspomniano o tym w telegramie.

Ale przejście nie było łatwe – władze ukraińskie nie zaoferowały żadnej pomocy.

Z pozycji ogniowych po wschodniej stronie rzeki wojska rosyjskie zaatakowały miasto ostrzał w ostatnich dniach. W międzyczasie siły ukraińskie podobno przekroczyły Dniepr i weszły na wschodni brzeg. Wideo opublikowane na stronie Telegramu ochotniczej grupy ukraińskich sił specjalnych pokazało ukraińską flagę przywiązaną do dźwigu w pobliżu brzegu, co bojownicy opisali jako „zachętę do wycofania się z okupacji lewego brzegu regionu Chersoniu”.

Ale niektórzy z tych, którzy nadal mieszkają na zajętych terenach wzdłuż rzeki, boją się przekraczać. Kobieta mieszkająca na Wschodnim Brzegu poprosiła Fomin o pomoc, mówiąc, że wraz z czterema innymi osobami próbowała wrócić do Chersoniu, ale obawiała się, że ich łodzie mogą się zapalić.

Po stronie Chersoniu mieszkańcy zebrali się w niedzielę na terminalu promowym w temperaturach poniżej zera, aby zapytać żołnierzy o wszelkie informacje na temat ewakuacji do Chersoniu.

Wielu próbowało pójść w przeciwnym kierunku.

Jedna kobieta, Svitlana, zamierzała przeprawić się przez rzekę, aby połączyć się z mężem i córką na wschodnim brzegu. Uważała, że ​​to lepsze niż trzymanie ich osobno w Chersoniu, gdzie ataki rakietowe były nieustanne. W niedzielę, w swoje 64. urodziny, udał się na terminal rzeczny, aby sprawdzić, czy uda mu się przepłynąć.

„Rosjanie tam są, ale jestem gotów zaryzykować” – powiedział.

READ  Chiny wystrzeliwują największą w historii rakietę na wodach Tajwanu

74-letni Yuri Senchuk był jednym z pierwszych, którzy czekali w niedzielę na terminalu rzecznym ze swoim psem Bajkałem. Pomyślał o przeprawie przez rzekę i zatrzymaniu się z przyjaciółmi w domu po wschodniej stronie. Jego żona i córka uciekły z kraju. Emerytowany kierowca autobusu powiedział, że w jego mieszkaniu odcięto prąd, wodę i ogrzewanie. Po drugiej stronie rzeki jego przyjaciele mają piec grzewczy i studnię. Uważał, że będzie to bezpieczniejsze niż Gerson, gdzie poprzedniej nocy słyszał pięć pocisków w pobliżu swojego domu.

– Tam może być gorąco – powiedział. „Rosjanie nic mi nie zrobią”.

Wśród jedynych osób, które mogły przekroczyć rzekę w niedzielę, przynajmniej przy oficjalnym wejściu, była grupa robotników przychodzących i wychodzących z fabrycznego dźwigu po wschodniej stronie, którzy powiedzieli, że mają specjalne pozwolenie i nie podróżują. Rozkaz ogólny.

Elena Klimenko, bizneswoman, udała się na terminal promowy w poszukiwaniu informacji, jak dotrzeć do swojej 77-letniej matki, która od września mieszka w chacie po drugiej stronie rzeki. Miała nadzieję, że uda jej się wynająć łódź, aby zabrać matkę, ale nie mogła.

Nie bała się niebezpieczeństwa. „O ile nam wiadomo, przebywanie w Gerson nie jest bezpieczne” – powiedział. „Nie ma innego wyjścia.”

Ale Fomin, kierowca motorówki, powiedział, że boi się tego, co się stanie, jeśli spróbuje przeprawić się przez rzekę.

Jest przyzwyczajony do podejmowania ryzyka; Powiedział, że eskortował ludzi, w tym dzieci, potajemnie wracających przez rzekę z obozów na Krymie po narzuconej przez Rosję godzinie policyjnej, kiedy obie strony rzeki były okupowane.

Ale nawet jeśli ukraińskie władze pozwolą mu przepłynąć łodzią, wie, że znajdzie się w zasięgu rosyjskiego snajpera. Powiedział, że chce, aby władze pomogły w sprowadzeniu ludzi.

W sobotę pocisk uderzył w dok w pobliżu jego domu, w którym trzyma swoją łódź. W niedzielę, kiedy wrócił do doków, znalazł zwęglone po eksplozji dzień wcześniej ciało stróża, który pracował w dokach.

READ  Urodzony w Indonezji młody nosorożec sumatrzański dołącza do mniej niż 50 zagrożonych gatunków

Nawet gdy koryto rzeki stawało się coraz bardziej niebezpieczne, Phomin planował wrócić do doków.

– Tu się urodziłem i wychowałem – powiedział. – Nie ruszę się ani o cal od miasta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *